Geoblog.pl    PodrozeLukasza    Podróże    JAPONIA - jak Łukasz przespał spotkanie z niedźwiedziem    Przygotowania
Zwiń mapę
2010
10
lip

Przygotowania

 
Polska
Polska, Warszawa
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 0 km
 
O podróży z Łukaszem myśleliśmy już od dłuższego czasu. Dalszej niż w Beskid Niski czy nad Bałtyk. Ma już trzy lata, więc najwyższa pora wyruszyć w świat. Marcinowi marzył się Nepal, ja byłam za Islandią. Wygrywała Islandia – do czasu wybuchu wulkanu. Wtedy zdecydowaliśmy się na Japonię.

Dlaczego tam? Do podróżowania z dzieckiem to idealny kraj: wszystko jest doskonale zorganizowane, przygotowane, przewidywalne. Bezpiecznie pod względem higienicznym – długo będę pamiętać jak zatrułam się w Nepalu i wolałam tego uniknąć z dzieckiem. Japonia jest ciekawa i pod względem przyrodniczym (wulkany, jeziora, gorące źródła) i kulturowym - można tak zaplanować podróż, żeby dla malucha była urozmaicona. Łukaszowi najbardziej podobały się w Japonii kąpiele w gorących źródłach onsenach. Zajadał się sushi i zupami z makaronem soba lub udon, największą frajdę sprawiało mu jedzenie pałeczkami. Dużą atrakcją były dla nas wszystkich ogrody japońskie, podziwialiśmy też drzewka bonzai hodowane prawie przy każdym domu. Bardzo też liczyliśmy na to, że dzięki fascynacji Łukasza koleją będzie on chętnie podróżować pociągiem – i rzeczywiście pokochał japońskie shinkanseny. Do czasu, kiedy dowiedział się, że pociągi nozomi jeżdżą jeszcze szybciej. Wtedy się zaczęło: „Mamo, ja nie chcę jechać shinkansenem. Nie lubię shinkansenów. Ja chcę jechać nozomi!”

Jedyną wadą Japonii są ceny, niestety jak na Azję wyjątkowo wysokie. Na pewno warto kupić karnet na podróże pociągiem (Japan Rail Pass – koniecznie trzeba kupić PRZED przyjazdem do Japonii), nasz budżet uratowały też noclegi w namiocie. Wybraliśmy się do Japonii w lipcu (wtedy akurat była przerwa wakacyjna w przedszkolu Łukasza) i zdecydowanie nie jest to dobra pora na podróż w te rejony. Jest to okres monsunowy i chociaż wybraliśmy się najdalej na północ jak to możliwe - na wyspę Hokkaido, gdzie nie dociera monsun – i tak padało praktycznie codziennie. Z uwagi na to, że sporą część noclegów spędziliśmy w namiocie, było to mało przyjemne.

Przygotowania do wyjazdu były w miarę proste: kupiliśmy bilety w Aerofłocie, wizy nie są potrzebne, dodatkowe szczepienia też nie są wymagane. Nie zabieraliśmy czeków podróżnych tylko gotówkę (większość w dolarach, część w jenach). JR Pass zamówiłam w Londynie, już następnego dnia kurier mi je dostarczył. Marcin zaplanował trasę podróży: Nikko – wyspa Kinkasan – prom na Hokkaido - Toya – parki narodowe Akan i Shiretoko – Sapporo – Hakodate – Tokio – Ise – Kioto – Nara – Tokio. Rezerwacje noclegów w większych miastach zrobiłam z wyprzedzeniem, żeby potem nie tracić czasu na poszukiwania. Mieliśmy tylko problemy z rezerwacją promu z Sendai do Tomakomai na wyspie Hokkaido bo formularze były jedynie po japońsku. Na szczęście pomógł nam Rafał, który mieszka w Japonii. Wszyscy zapewniali, że w Japonii można się porozumieć po angielsku ale na wszelki wypadek umówiłam się na kilka lekcji japońskiego, żeby poznać przynajmniej podstawy gramatyczne i kilka przydatnych zwrotów.

Sporym wyzwaniem było skompletowanie apteczki, przy podróżowaniu z dzieckiem jej objętość się co najmniej podwoiła. Długo się zastanawialiśmy, czy zabierać nosidełko turystyczne, w końcu je wzięliśmy i była to decyzja trafiona. Łukasz sam potrafi iść do 2 godzin, a potem już się męczy - z nosidełkiem mogliśmy się wybrać na dłuższe trasy. O ile jednak nosidełko przydało nam się bardzo przy jednodniowych pieszych wycieczkach, to przy przemieszczaniu się z plecakami z miejsca na miejsce było dosyć kłopotliwe do noszenia. Od początku byliśmy zdecydowani, że jedziemy z namiotem, zabraliśmy też maty Therm-a-Rest i dwa śpiwory. Łukasz nie miał swojego śpiwora i materaca, po prostu łączyliśmy dwa nasze. Zabrałam dla niego 4 pary spodni i 6 koszulek i chwilami żałowałam, że nie mieliśmy więcej ubrań. Przy wysokiej wilgotności powietrza suszyły się bardzo długo, nawet przez kilka dni. Nawet na Hokkaido, gdzie miało nie padać, po 4 dniach pranie było wciąż mokre, uratowała mnie dopiero suszarka na campingu. Z jedzenia zabraliśmy tylko kilka paczek sucharów bieszczadzkich, suszone owoce i dwie porcje liofilizatów. Butlę z gazem kupiliśmy na miejscu, w sklepie turystycznym obok dworca w Sendai. Wyjeżdżając Łukasz zabrał ze sobą tylko 3 zabawki: pluszowego kotka, lokomotywę Tomka i samochodzik ale po drodze zdołał zebrać sporo zdobyczy. Najpierw plecaczek Aerofłotu z układanką, książeczką do malowania i kredkami. Potem dostał jeszcze 4 samochodziki w różnych miejscach, zbieraliśmy pieczątki w miejscach turystycznych, oprócz tego muszlę ostrygi, dzwoneczek odstraszający niedźwiedzie, miniaturę zabytkowego tramwaju z Hakodate…. Plusem było to, że podczas podróży pociągiem Łukasz wyciągał po prostu swoje zabawki z plecaczka i potrafił się dłuższy czas nimi zająć.

 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Komentarze (0)
DODAJ KOMENTARZ
 
zwiedzili 4.5% świata (9 państw)
Zasoby: 95 wpisów95 13 komentarzy13 2491 zdjęć2491 0 plików multimedialnych0