Geoblog.pl    PodrozeLukasza    Podróże    CHINY: Łukasz mówi Ni hao    Dlaczego Chiny
Zwiń mapę
2011
10
cze

Dlaczego Chiny

 
Polska
Polska, Warszawa
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 0 km
 
W tym roku planowaliśmy wyjazd do Mongolii ale w Aerofłocie była akurat promocja do Pekinu – bilet powrotny za 1600 pln - i skusiliśmy się. Dla mnie wielkim atutem Chin jest kuchnia (w przeciwieństwie do Mongolii, która nie jest rajem dla wegetarian). Ciekawa byłam jak Chiny się zmieniły – byliśmy tam 7 lat temu w podróży poślubnej i w Chinach spędziliśmy wtedy 5 miesięcy. Ale ponieważ to ogromny kraj, jeszcze wiele zostało nam do zobaczenia.

Łukasz pytał, czy w Chinach są zabawki i wyraźnie się ucieszył, kiedy tata mu wytłumaczył, że to Chińczycy produkują wszystkie zabawki. Obiecaliśmy mu, że będzie jeździć pociągiem i jeść ryż pałeczkami. Lubi też tofu i sos sojowy, więc byłam pełna optymizmu, że nie zginie z głodu.

Przygotowania do wyjazdu poszły sprawnie – bilety lotnicze do Pekinu, wiza chińska, zakup yuanów i dolarów. Zrobiliśmy rezerwację w hostelu na pierwszą noc po przylocie, a znajomi w Pekinie kupili nam butlę z gazem i bilety kolejowe na dalsze odcinki podróży. Sprzedaż biletów kolejowych w Chinach rozpoczyna się 10 dni przed datą odjazdu i jeśli tylko jest taka możliwość, warto kupić je jak najwcześniej bo często są problemy z wolnymi miejscami. Małe dzieci podróżują bezpłatnie – w Chinach granicą nie jest wiek ale wzrost. Na dworcach przy kasach biletowych można zobaczyć podziałki z zaznaczonym 1,20 m. Z Pekinu jechaliśmy na zachód i aby nie powtarzać tej długiej drogi, wracając zdecydowaliśmy się na przelot liniami China East z Lanzou do Pekinu. Bilety China East kupiliśmy jeszcze w Polsce - w internecie i kilka razy dostawaliśmy niepokojące informacje o zmianie godziny i numeru lotu.

Tradycyjnie pojechał z nami pluszowy kotek Filemon, którego z tej okazji Łukasz pozwolił nawet uprać. Hitem było zabranie zestawu bajek z Kaczorem Donaldem na Playstation, bardzo się przydały przy dłuższych przejazdach pociągiem i autobusem. W czasie podróży jechaliśmy dwa razy nocnym pociągiem i Łukasz doskonale to zniósł. W ogóle pociągi sypialne najmilej wspomina z całego wyjazdu do Chin. W tym roku po raz pierwszy wyruszyliśmy na górskie wycieczki bez nosidełka i Łukasz bardzo dzielnie się spisał, wręcz nas zaskoczył swoją wytrwałością. Jest ogromna różnica w porównaniu z ubiegłorocznym wyjazdem. Dużo bardziej interesowało go to, co widział, zadawał masę pytań. Szybko nauczył się pozdrowienia „ni hao” oraz jak dziękować – często dostawał różne drobiazgi, prezenty, słodycze. Wśród Chińczyków Łukasz budził powszechne zainteresowanie. Mnóstwo ludzi podchodziło do niego, chciało sobie zrobić zdjęcie, zagadywało. Na początku mu to nie przeszkadzało ale szybko zaczęło go to zainteresowanie męczyć.

Plan podróży był taki: następnego dnia po przylocie do Pekinu wyruszamy do Datong zwiedzać buddyjskie groty, potem 3 dni w malowniczych górach i klasztorach Wutai Shan. Dalej cały czas na zachód: zabytkowe miasteczko Pingyao, potem Xi’an i Terakotowa Armia, a w okolicy wycieczka na górę Hua Shan. Wciąż przemieszczamy się w kierunku zachodnim do Xining, gdzie zaczynają się już mieszać wpływy muzułmańskie i tybetańskie. W pobliżu jest Kumbum, jeden z najważniejszych klasztorów buddyzmu tybetańskiego szkoły Gelugpa (żółtych czapek). Niedaleko – jedyne 300 km na zachód – na wysokości ponad 3000 m n.p.m. jest jezioro Kokonor, gdzie wciąż gnieździ się wiele dzikich ptaków. Zachodni brzeg jeziora (Niao Dao – ptasia wyspa) to najdalej wysunięty punkt naszej podróży. Stamtąd wracamy do Xining, a dalej zwiedzamy miasteczka zamieszkałe przez mniejszości muzułmańskie Hui (czyt. Hłej) oraz Salarów, wywodzących się z Azji Centralnej. Ta część podróży była mocno intensywna – najpierw dotarliśmy do miasteczka Xunhua i rezerwatu przyrodniczego Mengda (niestety Niebiańskie Jezioro wygląda teraz jak plac budowy, a po zakończeniu budowy mostu, tunelu i podestów będzie jeszcze o niebo gorzej, gdy zacznie się masowa turystyka). Odwiedziliśmy Tongren (tybet. Repkong), które słynie ze szkoły artystów malujących buddyjskie thangki. W Xiahe jest kolejny ważny klasztor - Labrang. Potem kolejne muzułmańskie miasteczko Linxia i przejazd do Lanzou, skąd samolotem wracamy do Pekinu. W Pekinie odpoczywamy jeden dzień – na koniec wyruszamy jeszcze do Badaling pokazać Łukaszowi Chiński Mur, o który dopytywał się przez całą podróż.

W Chinach bez podstaw chińskiego ani rusz. W dużych miastach można się porozumieć po angielsku ale w większości miejsc jest to niewykonalne. Przed poprzednim wyjazdem do Chin miałam kilka lekcji, zostały mi notatki, które bardzo się przydały. Niestety mało się przyłożyłam, żeby sobie odświeżyć znajomość chińskiego i na miejscu trzeba było to błyskawicznie nadrobić – kiedy w tłumie Chińczyków próbowałam kupić bilet, dopytać z którego peronu odjeżdża pociąg, zamówić coś do jedzenia.

W porównaniu do poprzedniej podróży po Chinach widzę sporo zmian na lepsze. Mniej ludzi pluje na ulicy, charczy. Dym papierosowy jest jednak nadal wszechobecny – w hotelach, autobusach, pociągach - wszędzie palą.

 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Komentarze (0)
DODAJ KOMENTARZ
 
zwiedzili 4.5% świata (9 państw)
Zasoby: 95 wpisów95 13 komentarzy13 2491 zdjęć2491 0 plików multimedialnych0