Geoblog.pl    PodrozeLukasza    Podróże    CHINY: Łukasz mówi Ni hao    Wyruszamy w podróż: Moskwa-Pekin-Datong
Zwiń mapę
2011
11
cze

Wyruszamy w podróż: Moskwa-Pekin-Datong

 
Chiny
Chiny, Pekin
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 6938 km
 
Łukasz dobrze sobie radzi w samolocie. Dopytuje, co dostanie do jedzenia – spryciarz wie, że dostanie sok (normalnie pije tylko wodę) i coś słodkiego. Prosi stewardessę o wszystkie trzy rodzaje soków, do tego dostaje jeszcze czekoladkę.

Nie lubię starego terminalu na lotnisku Szeremietiewo. Niewiele tam miejsc, żeby usiąść. Łukasz ogląda bajki, a po wejściu na pokład samolotu do Pekinu momentalnie zasypia. Budzi się dopiero po wylądowaniu.

W Pekinie wita nas upał, jest naprawdę gorąco i dosyć wilgotno. Prawie 2 godziny zabiera nam dotarcie go hostelu – Backpackers Downtown Hotel. Jedziemy autobusem, tramwajem, a na koniec trzeba przejść kawałek wąskimi uliczkami (hutong). Pierwsze co robię w drodze to kupuję butelkę zielonej mrożonej herbaty, to nasz ulubiony napój przez cały czasu pobytu w Chinach. Nasza uliczka tętni życiem, pełno tu sklepów, przechodniów, ulicznych sprzedawców. Nie mogę oderwać oczu od różnych przysmaków, których zapach unosi się ze straganów. Na początek kupujemy owoce, teraz jest sezon na arbuzy i melony. Po południu odpoczywamy z Łukaszem po podróży. Marcin w tym czasie odwiedza Bank of China i wraca z grubym plikiem banknotów. Później spotykamy się z Mateuszem, znajomym z Wrocławia, który jest w Pekinie na stypendium. Spacerujemy po hutongach, zwiedzamy Wieżę Bębnów i jemy pyszną kolację: bakłażana w czerwonym sosie, szpinak z orzeszkami, fasolkę smażoną z chilli, czosnkiem i pieprzem syczuańskim; tofu z grzybami. Kocham kuchnię chińską! Niestety po nieprzespanej w samolocie nocy rozmowa przychodzi nam z trudem.

Kładziemy się wcześnie spać ale ciężko odespać podróż bo Łukasz budzi się w środku nocy (różnica czasu) i chce rozmawiać… Wstajemy skoro świt (o 6:30), bo trzeba przejechać kawał drogi przez całe miasto do Dworca Zachodniego i to w porze największych korków rano. Taksówka z trudem przedziera się przez wąskie hutongi, jest sporo prac drogowych, robotników, sprzętu – widać, że tu ciągle coś budują. W niektórych hutongach trzeba się przedzierać o włos od przeszkody. Dalej jedziemy już szerokimi alejami ale tu z kolei pełno rowerzystów, motocyklistów – jazda po ulicach Pekinu to wyzwanie. Niełatwo mają piesi, każde przejście przez ulicę to nie lada wyzwanie.

Dworzec jest ogromny, przewala się tu tłum ludzi. Na szczęście na dzisiejszą podróż mamy już bilety ale próbuję w kasie kupić bilet na kolejny odcinek, niestety bez powodzenia. Kasjerka coś mi tłumaczy ale nie rozumiem - teraz zdana jestem już tylko na swoją nikłą znajomość chińskiego.Kolejki koszmarne choć pasażerów sprawnie obsługuje 15 kas. Na dworach kolejowych najłatwiej się przekonać, że Chińczyków jest naprawdę niesamowicie dużo. W poczekalni wszyscy się przepychają, trzeba uważać żeby nie oberwać jakimś pakunkiem bo wszyscy podróżują mocno obładowani. Pociąg ma 45 minut opóźnienia ale w końcu przyjeżdża. Czeka nas 6-godzinna podróż do Datong. Łukasz jest zachwycony bo mamy miejsca sypialne, bez przerwy wspina się na górę, a potem schodzi na dół. I jeszcze raz. Próbuję się zdrzemnać ale nasz maluch bez przerwy mówi, gada po prostu non stop i ciągle zadaje jakieś pytania: gdzie teraz jesteśmy, do jakiego miasta jedziemy, dlaczego mieszkamy w hotelu a nie w domu. I oczywiście nieśmiertelne „dlaczego?”.

Podróż mija szybko. Na dworcu w Datong ponownie próbuję w kasie kupić bilety na pociąg nocny do Xi’an i tym razem się udaje. Długo nam schodzi za to na szukaniu hotelu. Z poprzedniego wyjazdu do Chin pamiętamy ceny pokoi dwuosobowych za 80 Y, od tamtej pory niestety ceny mocno poszły w górę. Zostajemy w końcu w pokoju za 150Y. Datong to miasto 600-tysięczne, wydaje się jednak spokojne, senne, prowincjonalne. W restauracji zbiega się cała obsługa, żeby przyjąć nasze zamówienie, do tego pomaga jeden z gości, który trochę zna angielski. Znowu zamawiamy bakłażana (uwielbiam bakłażany i w Chinach jemy je prawie codziennie) i zielone warzywa. Kuchnia chińska niestety nie smakuje Łukaszowi. Nie lubi smażonych warzyw, tofu jest inne niż to, które je w Polsce, wiele potraw jest dla niego za pikantnych. Kończy się na tym, że zazwyczaj je sam ryż albo makaron. Oprócz tego czasami jajka, kukurydzę, owoce i jogurt.
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Zdjęcia (7)
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
Komentarze (0)
DODAJ KOMENTARZ
 
zwiedzili 4.5% świata (9 państw)
Zasoby: 95 wpisów95 13 komentarzy13 2491 zdjęć2491 0 plików multimedialnych0