Odległości w Turcji są duże, podróż ze Stambułu do Kapadocji zajmie ok. 10 godzin, wyruszamy więc nocnym autobusem linii METRO. Już podczas postoju autobusu po drodze czuję, że jest dużo zimniej niż w Stambule. Jest nawet bardzo zimno. W Kapadocji wita nas śnieg i mróz, prawdziwa zima. Zatrzymujemy się w miasteczku Göreme, w rodzinnym pensjonacie Köse i jest to dobry wybór. Od razu po śniadaniu pierwsze kroki kierujemy do Göreme Open Air Museum – są tam wykute w skale komnaty, kaplice i kościoły. Ogólnie jest to ciekawe miejsce, choć na mnie dużo większe wrażenie robi okolica – niesamowicie malownicze formacje skalne. Wyruszamy na spacer do jednej z dolin, Rose Valley. Nie jest tu łatwo poruszać się samodzielnie bo szlaki nie są oznaczone, nie można też nigdzie kupić map topograficznych. Cała okolica żyje tu wyłącznie z turystyki i mieszkańcy robią wszystko, aby na turystach i zorganizowanych wycieczkach jak najwięcej zarobić. Doliny są wręcz bajkowe. Skały w większości są białe, ale w Rose Valley dominują różowe i szaro-zielone. Szukamy wykutych w skale kościołów, gołębników, Łukasz zagląda do każdej dziury. W górach jest sporo śniegu, na stromych ścieżkach bywa ślisko. Mieliśmy nadzieję dotrzeć jeszcze do Red Valley ale w zimie szybko zapada zmrok i pora wracać do domu. Przed zachodem słońca obserwujemy balony wznoszące się nad górami. Po zachodzie słońca robi się przeraźliwie zimno, czym prędzej wracamy do naszego miasteczka. Kolację jemy w Nazir Börek, knajpkę prowadzi przesympatyczny właściciel, którego Łukasz bardzo polubił. Zamawiamy specjalność szefa kuchni – börek ze szpinakiem, naleśniki gözleme i herbatę jabłkową.
Następnego dnia podjeżdżamy autostopem (zabiera nas pilot balonu!) do pobliskiego miasteczka Cavusin, a stamtąd idziemy grzbietem gór do muzeum w Zelve. Wracamy autobusem, po drodze zwiedzając miasto Ürgüp. Nie starczyło już czasu, żeby dotrzeć do Red Valley.
Kolejna wycieczka – po raz trzeci próbujemy dotrzeć do Red Valley. Tym razem mamy już lepszą orientację w terenie, w informacji turystycznej obejrzeliśmy mapkę okolicy. Droga prowadzi przez wąwozy, wąskie tunele, schody. Oglądamy dawne kościoły, opuszczone gołębniki. Widoki są niesamowite, skały w różnych odcieniach. Wracamy drogą do miasteczka Cavusin (kilka km od Göreme), a w drodze powrotnej odbijamy w drogę polną i kierujemy się do Love Valley. Pełno tu skał o fallicznych kształtach, niestety czas nas goni i nie ma kiedy podziwiać widoków. Idziemy ścieżką na dnie doliny, teraz pokrytą lodem, który zaczyna się topić. Jest piekielnie ślisko. Przyspieszamy jednak kroku bo zbliża się zmrok. Dolina przechodzi w White Valley, również bardzo malowniczą. Idziemy do góry – po lodzie, błocie albo zlodowaciałym śniegu. Czuję wielką ulgę, gdy przed samym zmrokiem udaje nam się znaleźć wyjście z doliny. W oddali widać oświetlone miasto Uchisar. Jesteśmy kilka kilometrów za Göreme, więc wracamy autostopem.
Chodzenie po górach jest z dnia na dzień coraz trudniejsze. Ociepliło się, temperatury są teraz powyżej zera i śnieg topi się. W nocy, kiedy jest chłodniej, zamarza i robi się ślisko. W dzień topi się i czasami trzeba chodzić po błocie. Wyruszamy jednak na kolejny spacer do Pigeon Valley, w kierunku miasta Uchisar. Zwiedzamy tam zamek wykuty w skale, z góry podziwiamy też rozległe widoki na całą okolicę. Dalej jedziemy autobusem – do miasta Nevsehir, a potem do podziemnego miasta Derinkuyu. Takich podziemnych skalnych miast jest tu w okolicy wiele. Służyły mieszkańcom (ludności hetyckiej) jako schronienie podczas najazdów. Niektóre mogły pomieścić wręcz tysiące osób, a zapasy jedzenia starczały na długie miesiące. Podziw budzi ogrom pracy, jaką musiano wykonać aby z pomocą prymitywnych narzędzi wykuć w skale wiele kondygnacji w głąb ziemi. Wszystkie miały obronny charakter, wejścia do tuneli blokowano za pomocą kamiennych kół, które nadal zachowały się w wielu miejscach. Wieczorem tradycyjnie jemy w Nazar Börek, jesteśmy tam stałymi gośćmi. W planach mieliśmy jeszcze zwiedzenie doliny Ihlary ale ze względu na pogodę decydujemy się na wyjazd z Kapadocji. Im cieplej się robi, tym trudniej chodzić po górach w deszczu, błocie i po zlodowaciałym śniegu. Kapadocja nas urzekła, fajnie byłoby wrócić tu kiedyś i zobaczyć góry znowu, o innej porze roku.