Do Stambułu docieramy nocnym autobusem o wczesnej porze – już o 6 rano jesteśmy na dworcu autobusowym (otogar). Tym razem nocujemy w pobliżu lotniska. Nasz gospodarz, Malik (również z AirBnB) jest dziennikarzem agencji informacyjnej, niestety dosyć słabo mówi po angielsku. Jest niesamowicie uczynny (chciał nas odebrać z dworca o 6 rano!), częstuje nas śniadaniem, oprowadza po okolicy. Podoba nam się dzielnica – w przeciwieństwie do historycznej ale i turystycznej Sultanahmet tu naprawdę toczy się życie, jest pełno restauracji, sklepów, piekarni. Po powrocie do Stambułu oddajemy się swojemu ulubionemu zajęciu – pływaniu promem. Wracamy też do miejsca, gdzie można kupić napój boza (ze sfermentowanej pszenicy bulghur) podawany z prażoną cieciorką. Robimy duże zakupy suszonych owoców i orzechów, do Polski zabieramy też duże porcje baklawy. I niestety pora już pożegnać się ze Stambułem…