Armenia ciekawiła mnie od dawna i po zwiedzeniu Gruzji oraz Turcji wschodniej wreszcie zdecydowaliśmy się wyruszyć w tamten rejon. Kupiliśmy bilety LOT na bezpośrednie połączenie z Warszawy do Erywania. Okazało się jednak, że połączenie zostało zawieszone na kilka miesięcy, właśnie w okresie letnim. Zdecydowaliśmy się więc lecieć do Tbilisi, które bardzo lubimy.
Godzina wylotu jest późna - 22:30, lądujemy o 4 rano, o świcie docieramy taksówką do Tbilisi. Taksówkarz, jak każdy Gruzin, dziwi się, że planujemy podróż do Armenii. - Przecież tam nic nie ma. Nie to co w Gruzji.
Zatrzymujemy się u pani Nino w centrum miasta, niedaleko budynku Opery. Po kilkugodzinnej drzemce wyruszamy na spacer. Wita nas upał. Kierujemy się w stronę ogrodu botanicznego, który jest całkiem rozległy i można w nim odpocząć od zgiełku miasta. Spacer umilają nam cykady, zatrzymujemy się nad wodospadem. Akurat tego dnia rozpoczyna się międzynarodowy sportowy festiwal młodzieży, którym żyje całe miasto.