Rano wyruszamy z Tbilisi taksówką w kierunku granicy z Armenią. Ok. 2 h jedziemy do Sadakhlo i pieszo pokonujemy przejście graniczne. Ok. 1 h od granicy jest miasto Alaverdi, gdzie zatrzymujemy się w Iris guesthouse (dom leży za miastem). Od razu wybieramy się na zwiedzanie okolicy - są tu ciekawe klasztory: Sanahin i Haghpat. Alaverdi to miasto górnicze, kierujemy się w stronę kopalni, skąd kolejką górniczą można dojechać do miejscowości Sarahat. 1,5 km dalej jest klasztor Sanahin (a właściwie jego ruiny) z X wieku.
Trwa akcja promocji turystycznej regionu i przez tydzień obydwa klasztory (Sanahin i pobliski Haghpat) można bezpłatnie zwiedzać z przewodnikiem, a dodatkowo organizowane są piesze wycieczki z Sahanin do Haghpat i z Haghpat do Sanahin. Zgłaszamy się na wycieczkę i okazuje się, że jesteśmy jej jedynymi uczestnikami. Wyruszamy z dwoma przewodnikami na spacer pomiędzy klasztorami, który trwa ok. 3,5 h. Najpierw idzie się asfaltową i szutrową drogą. Mijamy, a właściwie obchodzimy głęboki kanion, który oddziela obydwa klasztory. Po drodze jest odcinek dosyć stromego zejścia do strumyka. Zatrzymujemy się nad małym zbiornikiem wodnym, gdzie można się nawet wykąpać. Dużą atrakcją są też jeżyny, których jest tu pełno dosłownie wszędzie. Na koniec trasy trzeba sporo podejść do góry. Ponieważ zwiedzanie klasztoru Sanahin z przewodnikiem trwało 1,5 h mam obawy, czy skorzystać z usługi tym razem bo jesteśmy już mocno zmęczeni. Ale zbliża się już pora zamknięcia klasztorów, więc przewodnik tym razem oprowadza nas w tempie ekspresowym. Przeglądamy elektroniczną wersję Biblii z kościoła Haghpat - rzeczywiście przepięknie zdobionej - oryginał jest w muzeum w Erywaniu. Obydwa monastyry są surowe, we wnętrzach zachowało się niewiele fresków. Kościół w Haghpat wyróżnia się tym, że ma 7 ołtarzy. Wracamy taksówką z dziewczynami, które biorą udział w akcji promocyjnej. Okazuje się, że jedna z nich (Nona) mieszka z nami w Iris Guesthouse. Razem jemy pyszną kolację. Przy pożegnaniu nasza gospodyni podarowała Łukaszowi kamień z drobinami złota, który odtąd stanowi jego największy skarb. Podczas dalszej podróży Łukasz zbiera kolejne kamienie, tym razem obsydiany – skały wulkaniczne, które często występują w górach Armenii.