Geoblog.pl    PodrozeLukasza    Podróże    LADAKH - Łukasz w krainie przełęczy    Kotki w Saspol i spotkanie z Dalajlamą w Khartse
Zwiń mapę
2012
11
sie

Kotki w Saspol i spotkanie z Dalajlamą w Khartse

 
Indie
Indie, Saspol, Khartse
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 5639 km
 
Lądujemy w Leh na wysokości 3500 m npm. Wiele osób po przylocie skarży się na chorobę wysokościową, dlatego też jedziemy ok. 3 godzin do niżej położonej wioski Saspol (na 3100 m npm), żeby łatwiej się zaaklimatyzować. Po drodze zwiedzamy sikhijską świątynię Pantar Sahib Gurud Wara. W jej środku jest święty kamień – pamiątka wydarzenia, gdy demon próbował zabić guru, spychając na niego kamień. Ale wtedy głaz zrobił się miękki jak wosk i odcisnęła się na nim sylwetka świętego mędrca. Łukasz po drodze zasypia i smacznie śpi przez resztę drogi. To jego wielka zaleta, że potrafi zasnąć w hałasie, w czasie podróży zwinąć się w kłębuszek.

W Saspol zatrzymujemy się w Alchi View Guesthouse, który prowadzi przemiła rodzina. Łukasz jest zachwycony tym miejscem – po drabinie wychodzi na dach domu, skąd może obserwować ruch na drodze. Saspol leży przy drodze z Leh (stolicy Ladakhu) do Srinagaru (w Kaszmirze), skąd do Ladakhu dociera główny transport. Drogą lądową można tu dotrzeć tylko przez kilka letnich miesięcy, zanim na przełęczach pojawi się śnieg, stąd ruch jest duży. Największą atrakcją dla Łukasza są w Saspol trzy małe, szaro-bure kotki. Wieczorem wybieramy się na spacer po wiosce i drogą powyżej. Boli mnie głowa, wysokość daje się jednak trochę we znaki. Na kolację dostajemy pyszne tybetańskie pierożki momo z warzywami. Łukasz pomaga w gotowaniu – zabrał z domu kilka wagoników i lokomotywę i przewozi (na niby) potrzebne produkty: mąkę, sól, kapustę.

Kolejny dzień miał być dniem odpoczynku, w planach mieliśmy zwiedzanie klasztoru w Alchi. Ale od gospodarzy dowiedzieliśmy się, że do Ladakhu przyjechał Jego Świątobliwość Dalajlama i w Khartse będzie spotkanie z nim. Długo się nie zastanawialiśmy – trzeba skorzystać z okazji. Na szczęście spaliśmy dobrze, nie dopadła nas choroba wysokościowa, udało nam się wstać o 5:30 i szybko wybrać w drogę. Zabrał nas pierwszy samochód, który nadjechał – było to 2 Ladakhijczyków z Likir, ojciec i syn. Ojciec pracuje w wydziale edukacji, odpowiada za cały dystrykt. Po drodze pokazał nam miejsce, gdzie niedawno miał wypadek samochodowy – samochód stoczył się z urwiska, gdy on zasnął za kierownicą. Jego syn właśnie wrócił z New Delhi, gdzie studiował urbanistykę. Ma wiele pomysłów, co zmienić w Leh. Stolica Ladakhu rozwija się szybko ale dosyć chaotycznie, już zaczyna brakować wody.

Na przylot Dalajlamy czekamy przy bazie wojskowej przed miejscowością Khartse. Jest tam lądowisko dla helikopterów. W całym rejonie Ladakhu jest mnóstwo obiektów wojskowych bo blisko stąd do spornych terenów granicznych z Pakistanem i Chinami. Na spotkanie przyjechali Tybetańczycy i Ladakhijczycy z okolicznych miejscowości. Wszyscy ubrani są odświętnie, kobiety mają barwne stroje i bogatą biżuterię, ozdoby na głowie z kamieni szlachetnych. Marcin rozmawia z Norbu, nauczycielem matematyki w wiosce Hemis Shukpachu (mieszka w wiosce Yangtang, do której się wybieramy). Do szkoły chodził w Tibetan SOS Children’s Village w Choglamsar (na przedmieściach Leh).

Nikt nie wie, o której Dalajlama ma przylecieć. Wreszcie jest. Wszyscy pakują się do swoich samochodów i szybko ruszają. Tym razem nikt nas nie zabrał, musimy iść pieszo. Łukasz się buntuje, więc żeby było szybciej Marcin bierze go na barana. Dochodzimy do wioski Khartse ale musimy jeszcze pokonać most – skracamy drogę idąc stromą ścieżką zamiast wijącą się serpentynami drogą. Niewiele rozumiemy z tego, co mówi Dalajlama (dużo o znaczeniu nowoczesnej edukacji) ale tak naprawdę dla nas liczy się dla nas atmosfera tego wydarzenia. Po wykładzie częstujemy się desil – słodkim ryżem z orzeszkami. Gospodyni z naszego hoteliku w Saspol również tu przyjechała do pomocy przy przygotowaniu herbaty dla zgromadzonych gości.

Wracamy autobusem – wysiadamy przed Saspol, przy moście prowadzącym do odbicia drogi w kierunku Alchi. Stamtąd idziemy pieszo, potem udaje nam się kawałek podjechać autostopem z wycieczką francuskich turystów. Co prawda klasztor w Alchi należy do najstarszych w Ladakhu, ale nie jest to okazały kompleks. Z zewnątrz wygląda bardzo skromnie, dopiero w środku można podziwiać imponujące malowidła i posągi. Łukasz od rana chciał wrócić do hotelu i bawić się z kotkami, wieczorem goni je po całym domu. Znajduje sobie też nowe zajęcie – rozłupywanie na dachu pestek moreli i migdałów. Spodobało mu się tak bardzo, że poprosił, żeby zostać w Indiach całe wakacje.
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Zdjęcia (71)
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
Komentarze (0)
DODAJ KOMENTARZ
 
zwiedzili 4.5% świata (9 państw)
Zasoby: 95 wpisów95 13 komentarzy13 2491 zdjęć2491 0 plików multimedialnych0