Podejście na Kaçkar Dagi (3937 m n.p.m.) całą rodziną byłoby zbyt trudne ze względu na Łukasza. Jest jeszcze za dużo śniegu, choć to już połowa lipca. Marcin wyrusza zatem sam. Chwilę przed nim wyszli Izraelczycy. Pojawia się też 2 Francuzów, którzy wchodzą jednak tylko na przełęcz. Stwierdzili, że jest zbyt dużo śniegu, nie byli też pewni, którą drogą iść. O 12:30 wraca Marcin - udało mu się zdobyć szczyt. Izraelczycy poszli inną drogą i zawrócili. Pakujemy się i o 14:00 wyruszamy w dół. Zejście jest strome. Po 2 godzinach mijamy obóz, a właściwie bazę namiotową Düberdüzü. Potem droga prowadzi już łagodnie w dół doliną przez 6 km. Przeszliśmy jedynie ok. 2 km za Düberdüzü, gdy zaczyna się zbierać na deszcz. Szybko rozbijamy namiot, na ugotowanie kolacji już nie starczyło czasu.
Rano piękną, kwiatową doliną schodzimy do wioski Olgunlar, gdzie ze smakiem jemy drugie śniadanie. Tutejszy lokalny przysmak to sycąca mihlama z roztopionego sera. Próbuję kupić w wiosce ser - pytamy najpierw w kawiarni, potem prowadzą mnie do jednego z domów, gdzie dostaję ser w prezencie. Spacerem idziemy do Yaylalar (ok. 4 km). Autobus odjeżdża stąd o 6 rano następnego dnia ale udaje nam się wydostać autostopem jeszcze tego samego dnia. Po drodze kierowca jeepa zatrzymuje się co jakiś czas, aby nazbierać ziół. Wyglądają jak tymianek, pachną bardzo intensywnie.