W sobotę nie jeżdżą autobusy, trudniej więc wydostać się z Masuleh. Chcemy dojechać do Fuman autostopem, co udaje nam się z przygodami. Poznajemy dwie sympatyczne rodziny z Turkmenistanu, niestety podróżujące pełnymi samochodami, ale bardzo chętne, aby nam pomóc. Po przesiadce w Fuman (i obowiązkowym zakupie ciastek) jedziemy również autostopem do zamku Rudkhan (Khale Rudkhan), mijając pola z uprawami ryżu. Udaje nam się zostawić plecaki w informacji turystycznej, bo droga do zamku jest długa i stroma. Najgorszy jest upał połączony z dużą wilgotnością powietrza, idziemy naprawdę z wielkim trudem, z licznymi postojami. Pot leje się z nas strumieniem, jak w saunie. Po ok. 50 minutach docieramy do ukrytych wśród drzew ruin zamku. Jest niesamowicie malowniczy, położony na grzbiecie wzgórza, otoczony zielonymi wzgórzami. Część obwarowań jest w rozsypce ale można nadal poczuć klimat obronnej twierdzy. Wracamy autostopem do Fuman, a potem savari taxi do Rasht. Tu zostajemy na noc - musimy koniecznie znaleźć kantor i wymienić pieniądze. Długo szukamy restauracji – nie jest łatwo znaleźć miejsce z daniami wegetariańskimi. W końcu poddajemy się i robimy zakupy na targu.